Od lat mówi się o Employer Brandingu i Candidate Experience, podkreślając, jak ważne jest profesjonalne i partnerskie podejście do kandydatów. Procesy rekrutacyjne ewaluowały w kierunku wzajemnego szacunku, ale… no właśnie – czasem jedno niefortunne pytanie potrafi w mgnieniu oka zniweczyć wszystko nad czym pracowała firma.
Poniżej kilka „kwiatków” rekrutacyjnych, które mogą wprawić kandydata w osłupienie… i sprawić, że firma zyska negatywną reklamę szybciej, niż zdąży się zorientować.
- „Nie ma Pani nic więcej do dodania, to chyba trochę za mało.”
Naprawdę chcesz tu wpędzać kandydata w zakłopotanie? Lepiej byłoby zadać pogłębiające pytanie i dać mu szansę się wypowiedzieć. - „Jak często bierze Pani zwolnienia?”
Takie pytanie to nie tylko nietakt, ale i jawne naruszenie kodeksu pracy – ostrzegamy! - „Gdyby miał Pan być zwierzęciem, to jakim?”
Czy szukasz pracownika, czy prowadzisz rekrutację do ZOO? Jeśli pytanie nie wnosi nic do oceny kompetencji – lepiej je sobie darować. Tego nawet trudno skomentować… - „Na Pana miejsce jest tysiące chętnych.”
Serio? Taki komentarz umniejsza kandydatowi, sugerując, że firma stawia na ilość, a nie jakość relacji z pracownikami. To zdecydowanie nie jest dobry początek… - „To są oczekiwania finansowe?! Z pocałowaniem ręki znajdę tańszych.”
Z takiego tekstu jasno wynika: nie szukamy najlepszego pracownika, tylko najtańszego. Profesjonalizm to wzajemny szacunek – w tym do wyceny swojego czasu i pracy. Kandydat, który słyszy takie słowa, raczej nie będzie oczekiwał poważnego traktowania.
Każdy z tych tekstów mógłby z powodzeniem walczyć o miano „Nietaktu Rekrutacyjnego Roku”.
Budowanie atmosfery zaufania i profesjonalizmu w rekrutacji to nie tylko inwestycja w dobry wizerunek, ale i w lojalnych pracowników. W końcu to, jak traktujemy kandydata jest świadectwem kultury organizacyjnej firmy.
Też spotkaliście się z „perełkami” na rozmowach rekrutacyjnych?